Przeglądając ostatnio swoje stare galerie na komputerze, trafiłem na zdjęcia opuszczonej chatki, którą odwiedziłem już dawno temu. Całkowicie o nich zapomniałem, ale cieszę się, że na nie trafiłem, bo to będzie dobra pora na ich publikację. Najprawdopodobniej została ona opuszczona właśnie w okolicach Wielkanocy. Na ścianie wisiały dwa kalendarze zatrzymane na marcu 2009, a na stole stał wielkanocny koszyczek. Ktoś najwyraźniej szykował się wtedy do świąt.
Był luty 2016 r. Będąc wtedy u znajomych na wsi, w województwie mazowieckim, postanowiłem wybrać się na krótki spacer. Idąc polną drogą, pomiędzy drzewami zauważyłem stare gospodarstwo. Na pierwszy rzut oka od razu było widać, że nikt tam nie mieszka. Postanowiłem z ciekawości podejść bliżej i zobaczyć jego pozostałości.


Przedzierając się przez zarośla dotarłem do małego domku. Drzwi były uchylone, więc wszedłem ostrożnie do środka. Od razu w oczy rzucił mi się bałagan i ślady szabrowników. Wszędzie leżały porozrzucane przedmioty codziennego użytku. Wyglądało na to, że mieszkała tu osoba chora, być może starsza, potrzebująca opieki.

Na ścianie zauważyłem dwa wiszące kalendarze, oba zatrzymały się na marcu 2009 r., a na stole pod oknem, stał wciąż w miarę dobrze zachowany wielkanocny koszyczek. Sprawdzając w kalendarzu na 2009 rok, Wielkanoc przypadała wtedy 12 kwietnia. Wszystko wskazywałoby na to, że ktoś przygotowywał się wtedy do tego święta. Być może ostatnie dni marca i początek kwietnia 2009 r. były czasem intensywnych przygotowań, pieczenia, sprzątania i planowania spotkań z rodziną.


Na podłodze leżały porozrzucane worki do urostomii, obok których walały się opakowania leków, niektóre jeszcze pełne, inne puste, jakby dopiero co opróżnione. Od razu nasunęła mi się myśl, że musiał tu mieszkać ktoś ciężko schorowany, być może jakiś starszy człowiek, który ostatnie lata życia spędził właśnie w tym domu.

Gdy wszedłem do pokoju obok, na podłodze leżała sterta rozrzuconych starych gier komputerowych, filmów i muzyki. Wśród tytułów szczególnie wyróżniały się kultowe gry komputerowe, w które kiedyś sam miałem okazję zagrać. „Tony Hawk’s Pro Skater 4”, czy „Carmageddon” to były kiedyś naprawdę wielkie hity. W tym całym bałaganie zobaczyłem coś, co dziś można już spotkać wyłącznie w muzeum, zapomniane dyskietki 3,5 cala oraz kasety magnetofonowe, pamiętające czasy walkmana.


Ta sterta gier komputerowych i filmów nie pasowała mi do obrazu starej schorowanej osoby. Może zabijał samotność, grając i oglądając filmy, ciężko to ostatecznie wydedukować, kto tam mieszkał. Wszystko to bardziej przypominało pokój nastolatka niż kogoś w podeszłym wieku, jakby ktoś próbował skleić dwa zupełnie różne światy.

Dziś, kiedy patrzę na te zdjęcia po latach, nachodzi mnie myśl, że każdy taki dom to czyjeś życie zapisane w przedmiotach. Nie mam pojęcia, kim była osoba, która tu mieszkała. Nie znam jej imienia, historii, ani tego, co się stało. Ale ten dom, przez chwilę, opowiedział mi swoją cichą opowieść.


Teraz z perspektywy czasu, cieszę się, że znalazłem te zdjęcia. Nie tylko dlatego, że są dokumentem miejsca, którego już pewnie nie ma. Wielkanoc to czas odrodzenia, nadziei i powrotu do bliskich. A tu wszystko zostało jakby zawieszone…

Chciałbym w tym miejscu podziękować osobom, które mnie wspierają za pośrednictwem Wirtualnej kawki. Dzięki Wam i waszym drobnym wpłatom, powstają takie fotorelacje! Od kilkunastu lat staram się odwiedzać i fotografować miejsca mniej znane i opuszczone. Jeżeli ktoś chciałby dołożyć cegiełkę do moich podróży i wesprzeć mnie w tym co robię, zapraszam do postawienia mi >Wirtualnej Kawki<. Wszystkie zebrane kwoty przeznaczam na paliwo, dzięki temu mam możliwość realizowania swoich dalszych podróży.











Moją pasją są podróże i fotografowanie miejsc mniej znanych, zapomnianych, niedostępnych i opuszczonych. Staram się wyszukiwać miejsca, według mnie warte uwagi, mające swój klimat i urok. Myślę, że stworzyła się wokół tego co robię jakaś mała, fajna społeczność. Nigdy nie myślałem, że to zrobię, ale doszedłem do wniosku, że stworzę swój Patronite. Wspierając mnie na nim, sprawisz, że będę mógł rozwinąć mojego bloga, wyjeżdżać częściej i dalej i z tego tworzyć fajne relacje. W ten sposób także Wam podpowiadać jakieś ciekawe miejsce na wyprawy. Kto wie, może to kiedyś przerodzi się w moją jedyną pracę… Bardzo dziękuję Krzysztofowi, Kamili, Andrzejowi, Patrycji, Tadeuszowi, Pawłowi, Karolinie, Magdalenie, Małgorzacie, Władysławowi, Alexowi i Magdzie, którzy wsparli moje działania i zostali moimi pierwszymi patronami.